
No dobra, może w książkach Wydawnictwa Amber nie ma niczego niezwykłego, ale to część historii polskiego rynku wydawniczego, więc od czasu do czasu pojawią się na Retro Stronach. W latach '90 — choć głównie w pierwszej połowie dekady — Amber było numerem jeden, jeśli chodzi o kanon literatury popularnej. Wydawali dosłownie wszystko: od grozy i horroru, przez fantastykę, sci-fi, thriller, kryminał, aż po literaturę obyczajową i piękną. Grisham, Ludlum, King, Forsyth, Harrison, Steel czy Roberts — to tylko nieliczne nazwiska, do których Amber miało licencje.
Ale Amber to przede wszystkim historia wielkiego upadku — ze szczytu niemalże na samo dno. Dziś to wydawnictwo znaczy mniej więcej tyle, co jakaś lokalna bździnka z siedzibą w piwnicy bloku z wielkiej płyty. Przyczyn tego upadku jest pewnie wiele i nie będę ich tu roztrząsał.
Dzięki Wydawnictwu Amber polski czytelnik poznał również twórczość Deana R. Koontza (ur. 1945). Jako pierwszy wyszedł "Grom" w 1991 roku — i w sumie mogłem zacząć od tego tytułu — ale "Groza" to powieść starsza, wydana po raz pierwszy w 1973 r. To zarazem pierwszy thriller w karierze Koontza. Amber wydało ją w 1994, a opis wydawcy zamieszczam na ostatnim zdjęciu. Tu natomiast chcę się skupić na samym wydaniu.
Książki Koontza od początku były wydawane w twardej oprawie z obwolutą. Amber zastosowało jednolity layout — co się ceni. Autorem ilustracji okładkowej jest brytyjski artysta Steve Crisp (ur. 1955), z którego obrazów Amber korzystało wielokrotnie — zarówno w innych książkach Koontza (choć nie wszystkich), jak i przy cyklu "Stalowy Szczur" Harry’ego Harrisona. Dzieła Crispa to klasyczne lata 90.: przerysowane, z żywymi (czasem zbyt żywymi) kolorami. Nie ukrywam — ma to swój urok, ale tylko w książkach z dawnych lat.
"Groza" w przekładzie Jana Kabata to jedyne polskie wydanie tej książki. Mimo że w późniejszych latach Koontza przejęły Replika i Albatros (który zresztą wydaje jego dzieła do dziś), żaden z tych wydawców do "Grozy" nie wrócił.
Książka liczy 160 stron. Niestety, nie ma informacji o nakładzie, ale raczej był duży, bo po internecie hula sporo egzemplarzy z drugiej ręki. Druk i oprawę zrealizowano w Wojskowej Drukarni w Łodzi. Cena okładkowa: 60 000 zł (jakby co, mogę sprzedać za połowę 😜).
Komentarze
Prześlij komentarz